zantou/ORANGE to trzeci singiel zespołu, w którym gra Hitsui, były członek visualowej grupy GHOST.
"Heavy Rock" w wykonaniu as.milk określa tak naprawdę tylko grę perkusji, gdyż wokalista dodaje do piosenek wręcz popowego nastroju. Znajduje to odzwierciedlenie w zantou/ORANGE. I choć zespół nie wybija się na visualowej scenie muzycznej, ma potencjał, dlatego na pewno warto zapoznać się z tym wydawnictwem.
zantou/ORANGE zaczyna się pierwszą ze stron A, zantou, którą charakteryzuje szybka, melodyjna gra perkusji. Ciężko brzmiące gitary pojawiają się następnie w towarzystwie delikatnego wokalu, natychmiast przykuwającego uwagę słuchacza. Najciekawszymi momentami tego utworu są refren i zakończenie, które sprawiają, iż całość staje się bardzo zaraźliwa. Reszta brzmi jak przeciętne kawałki visualowych zespołów indie. Niemniej jednak numer jest dobry, fajnie się przy nim można bawić i na pewno będzie to świetna pozycja dla nowych fanów grupy.
Druga stroną A jest ORANGE, która zaczyna się połączeniem posępnie brzmiącej gitary i perkusyjnego rytmu. W przeciwieństwie do szybkiego i kolorowego poprzednika, ten utwór jest wolny i tworzy samotny, szary, muzyczny obraz. Ponure brzmienie całości potęgują także wokal i gitary. I choć kompozycja może chwilami wydawać się chaotyczna, na pewno warto się z nią zapoznać.
Trzeci utwór na płycie to remiks zantou, który jest niemałą niespodzianką… w negatywnym tego słowa znaczeniu. Remiks nie jest tak naprawdę konieczny, gdyż brzmi jak oryginał, do którego dorzucono dźwięk syren i kilka zmiksowanych elementów. Nie jest to najlepsza z pozycji na singlu ze względu na amatorskie wykonanie.
Na koniec pojawia się remiks utworu 45 z poprzedniego wydawnictwa, ato. Podobnie do wcześniejszego kawałka na tej płycie, nie jest to najznakomitszy z utworów, jak to zresztą bywa z remiksami. Jest w nim jednak więcej wariacji, które niestety nie zmieniają kompozycji na lepszą. Oryginał 45 to agresywny i ciężki utwór, z kolei remiks pozbawiono typowej gry instrumentów, przez co ma on bardziej trance’owy charakter.
Singiel zaczyna się dwoma zaraźliwymi utworami, lecz psują go niepotrzebne dwa remiksy na końcu. Kompozycje mogłyby być lepiej dopracowane, gdyż gra instrumentów staje się czasem chaotyczna, przez co ciężko się jej słucha. Podsumowując, jako nowicjusze na muzycznej scenie, as.milk wykazują stopniowy postęp, choć powinni przemyśleć, czy warto w przyszłości wydawać remiksy. Miejmy nadzieję, że poradzą sobie lepiej na kolejnym wydawnictwie.