Dnia 26 kwietnia wystartował konkurs JaME Polska oraz KnockOut Productions, w którym wygrać można było jeden z dwóch biletów na pierwszy i jedyny koncert zespołu
D, który odbędzie się już za kilka dni, tj. 12 maja we wrocławskim klubie Firlej. Zadanie pozornie wydawało się proste, ponieważ wystarczyło napisać krótki tekst o swojej ulubionej piosence (szczegóły dotyczące konkursu znajdziecie
tutaj).
Czytelnicy JaME Polska licznie odpowiedzieli na ten konkurs, ale niestety wygrać mogły tylko dwie osoby, które wyłoniliśmy w wewnętrznym głosowaniu. Oto oba zwycięskie teksty:
Katarzyna Przybylska, Łódź
Kiedy myślę o
D, pierwszą piosenką, jaka przychodzi mi na myśl, to
Ouka saki some ni keri.
Dlaczego? Prawdopodobnie dlatego, że gdybym miała określić ten zespół bez użycia słów czy gestów, skupiłabym się właśnie na dźwiękach tego utworu. Melodia zawierająca w sobie orientalny dekadentyzm - niesamowita skala głosu sięgająca najdalszych i najgłębszych zakątków umysłu, gitary równoważące wysokie tony wokalu
ASAGIego i silne, nadające charakteru brzmienie basu oraz perkusji - to wszystko sprawia, że jest w tym utworze mnóstwo ambiwalencji, która porywa zmysły i definiuje to, co dla mnie reprezentuje sobą
D jako zespół, jako grupa ludzi tworząca muzykę, jako formacja łamiąca konwenanse muzyczne i nie bojąca się sięgać po eksperymentalne zabiegi w celu udoskonalenia swojego przekazu.
I jakkolwiek długo bym nad tym myślała, jakkolwiek bardzo bym chciała znaleźć w ich dorobku muzycznym drugi taki utwór - nie ma, moim zdaniem, lepszej piosenki od
Ouka saki some ni keri, która ukazałaby w pełni wszystkie te cechy, które są tak bardzo przecież charakterystyczne dla
D.
Jagoda Kansy, Piekary Śląskie
Stay. Anata wa dokode nani wo? Kumorizora no mukou (...)
Tymi słowami rozpoczyna się moja ulubiona piosenka japońskiej formacji
D -
Calling me.
Gdy słyszę ten utwór, relaksuję się, odpływam. Uspokajam oddech, przenosząc się chociażby na chwilę w inny świat. W świat pełen słodyczy i niespełnionych bądź też utraconych namiętności, o których śpiewa
ASAGI.
Calling me nanimo mienai, Calling me koe wo kikasete (...)
Słucham dalej. Zaczynam wystukiwać melodię palcami, naśladując dźwięki wydobywające się z gitary basisty -
Tsunehito.
Jeszcze trochę i solówka, która zawsze kojarzy mi się z tęczą, nawałem różnych, nasyconych kolorów.
I znów...
Calling me... Które jeszcze długo brzmi w mej głowie po skończeniu się utworu.
Dlaczego ten utwór? Budzi we mnie pozytywne emocje. Zatracam się w miękkim głosie
ASAGIego, melodyjnych gitarach i wyraźnej sekcji rytmicznej (jako fanka gitary basowej jestem tym bardziej zachwycona, gdyż zespół nie "schował" gdzieś w tle dźwięków basu).
Dlatego też
Calling me jest jedną z nielicznych ballad, do których wracam często i chętnie.
Wybór tylko dwóch tekstów sprawił nam niemało problemów. Powodem była przede wszystkim różnorodność i wysoki poziom, jakie prezentowali autorzy. Poniżej zamieszczamy kilka tekstów, które były o krok od zwycięstwa, oraz te, które chcielibyśmy wyróżnić (kolejność przypadkowa).
Gabriela Gorol, Łódź
- STÓJ, jeszcze jedno! Musisz coś obejrzeć! - Tylko nie to, pomyślałam, robiąc dość żałosną minę. Anka to świetna dziewczyna, ale jej gust muzyczny jest co najmniej przerażający (wciąż nie mogę się otrząsnąć po maratonie z
Twisted Sister z zeszłego tygodnia). Tym razem jej wybór padł na japońską, metalową grupę -
D. Wiem, że utwór nazywał się
Akaki Hitsuji ni Yoru Bansankai, ba, teraz znam całą płytę, ale wtedy... Nie wiedziałam, czego się złapać, patrząc jak osobnik płci męskiej przyodziany w sukienkę rodem z Moulin Rouge wije się dookoła mikrofonu, wyciągając swój głos na gotycką nutę chóru gregoriańskiego. Starałam się, naprawdę się starałam, żeby moja twarz wyrażała pozytywne uczucia, ale kiedy Anka na mnie spojrzała i westchnęła z rezygnacją, wiedziałam, że poległam. Jednak ten utwór włóczył się za mną przez cały dzień, nie dając spokojnie myśleć. Wieczorem nie wytrzymałam i puściłam teledysk jeszcze raz i kolejny, i tak przez kilka godzin.
D - tak odmienne od piosenek, które zazwyczaj słucham, urzekło mnie całkowicie i poczuć tę energię i magię na żywo byłoby spełnieniem marzeń. Dlatego mam zamiar wytrzymać wszystkie poirytowane spojrzenia i przykładem Anki puszczać
D znajomym i kto wie, ile razy podziała?
Zuzanna Czerwoniak, Poznań
D -
Die Letzte Nacht
Mroczny, operowy męski wokal; głębokie vibrato, które przyprawia o gęsią skórkę na ciele; bestia, która właśnie się przebudziła, by dać o sobie znać...
'Czy ja śpię?
Czy jestem przebudzony?
Jestem królem wampirów urodzonym z Ciemności.'
Wyrazista perkusja i linia basu sprawiające, że jeszcze głębiej zapadasz się w sobie, słuchając tego utworu. Może to naprawdę jest twoja ostatnia noc? I jeszcze męski chór w tle. Jakbyś znalazł się nagle w jakiejś gotyckiej katedrze, sam w środku nocy. Zagubiony, szukający wyjścia, a może schronienia? Jednak dźwięki gitar poprowadzą cię przez to miejsce. Dodają mu blasku, a ty przestajesz się bać. Czujesz już jedynie przyjemną aurę tajemniczości. Możesz rozsmakować się w każdym dźwięku z osobna i w niesamowitej kompozycji, jaką tworzą one razem. Obrazy, które możesz wręcz posmakować i zobaczyć w swojej wyobraźni.
Każdy utwór
D może być osobną historią lub bajką utkaną z pojedynczych nut. Na mnie jednak najbardziej działa waśnie
Die Letzte Nacht: mój ulubiony utwór
D, który polecam każdemu. Pierwszy utwór tego zespołu, który usłyszałam i który sprawił, że jego muzyka już na zawsze zagościła w moich słuchawkach. Dla mnie to właśnie on najmocniej uwidacznia wyjątkowość tego zespołu i niebanalność jego twórczości.
Paulina Staśkiewicz, Łódź
Ciężko jest wybrać konkretną piosenkę
D, ale chyba najwcześniej spotkałam się z
Snow White. Myślę, że każdy tak zaczynał - "Hej wysyłam ci piosenkę, która powaliła mnie na kolana, koniecznie przesłuchaj". Takich informacji na Gadu Gadu czy Facebooku dostaje się codziennie kilka. I tak rozpoczyna się losowanie. Ene due rabe... raz dwa trzy... no, niech będzie ta. I masz. Melodia popłynęła z głośników. Na początku człowiek myśli - j-rock jak każdy. Testowałam to wiele razy na znajomych. Nikt nie rozróżnia za pierwszym razem kilku zespołów i ja nie byłam wyjątkiem. Jednak coś mnie podkusiło, żeby puścić kolejny raz. Może to przez sympatię do osoby, która mi to wysłała, może coś innego, kto to zgadnie. W każdym razie za trzecim podejściem wokal przestał brzmieć "jak wszystkie inne", gitara popłynęła własnym brzmieniem i tak, rzeczywiście, ten utwór w pewien sposób mnie oczarował. Nie wiem, czy uda mi się na tym koncercie usłyszeć
Snow White na żywo, wiem, że chcę poczuć te emocje i zaśpiewać razem z
ASAGIm. I dlatego właśnie tę piosenkę wyślę każdemu ze znajomych, może któryś z nich też poczuje to co ja.
Piotr Wiejak, Sosnowiec
Ulubiony utwór
D? Jeden? Przy tak bogatej dyskografii zespołu naprawdę ciężko coś wybrać. Im dłużej się nad tym zastanawiałem, tym więcej kandydatów przychodziło mi do głowy. W końcu przypomniałem sobie o pewnej ważnej rzeczy. Chwila grzebania w zakamarkach dysku twardego... Jest!
Mahiru no koe z moim własnym wokalem!
Początek 2005 roku -
D się wtedy dopiero rozkręcało, ale mnóstwo jego piosenek z tego okresu ma dla mnie wartość sentymentalną.
Mahiru no koe się wśród nich wyróżnia, ponieważ było pierwszym utworem zespołu z oficjalną wersją karaoke. Pewnego dnia, w przypływie kreatywności, skorzystałem więc z okazji i pobawiłem się w j-rockowego wokalistę.
Efektem końcowym, z perspektywy czasu, raczej nie warto mi się chwalić - nie mam ani skali, ani warsztatu
ASAGIego. Ale poznałem ten kawałek bardzo dobrze. Jego radosną, łatwo wpadającą w ucho melodię, z którą kontrastuje lekko depresyjny tekst. Świetną, arcyciekawą linię basu
Reny, którą później genialnie zinterpretował
Tsunehito na DVD
Last Indies, gdzie ten instrument wyraźnie wybija się na pierwszy plan... To piosenka nie do headbangingu, do skakania również nie bardzo -
Mahiru no koe jest natomiast z rodzaju tych, których warto zwyczajnie posłuchać.
Może zrobię do niej drugie podejście...
Ewelina Lisowska (Evelynn Nurth)
Niełatwo jest wytypować jeden utwór zespołu, którego twórczość stawiam sobie na bardzo wysokim poziomie. Chciałabym się jednak skupić na piosence, która szczególnie wpływa na moje emocje, a jest to -
7th Rose.
Piosenka jest kompilacją orientalizmu, agresywnego metalu, a nawet zahacza o elementy operowe. Wszystko powleczone jest baśnią i fantastyką, która szkicuje w naszej głowie obraz bajecznego haju i ciężko się od niego oderwać. Dość klasycznie brzmiący początek przerywają strzały bębnów i mięsistych gitar, a ich akcentowanie obszyte chóralnym wokalem wprowadza w stan grozy. Zwrotki sieją szeroko pojęte "brzmienie szatana", które uspokaja najmocniejszy punkt utworu - refren. Nie potrafię wyrazić tych emocji, jakie mam w sobie podczas słuchania melodii wokalu w tej części. Ogarnia mnie uczucie smutku, przejęcia, strachu, żalu. Pomimo użycia do opisu samych negatywnych środków wyrazu, paradoksalnie wpływa to na mnie pozytywnie. Lubię, kiedy piosenka bawi się moimi uczuciami, a w tym wypadku niewątpliwie tak się dzieje! Mam ochotę przeżywać każdy dźwięk, każdą nutę. Gdyby nie bariera językowa, na pewno zaśpiewałabym to najgłośniej jak tylko potrafię!
Osobom nieznającym całej twórczości zespołu gorąco polecam przesłuchanie tej piosenki. Wytwarza niepowtarzalny klimat, który powinniście poczuć! Pomoże Wam w tym teledysk utrzymany w stylistyce tajemniczego ogrodu. Jego motywem przewodnim jest róża, a skontrastowanie z przerażającą scenerią podkreśla jej piękno.
Nie byliście jeszcze w tej bajce? Koniecznie musicie do niej wejść!
Dariusz "Tezuki" Koleśnikowski, Łódź
Przy takim świetnym zespole jak
D to grzech wybrać tylko jedną, ulubioną piosenkę. Uwielbiam kilka z nich:
Der König der Dunkelheit,
Snow White,
7th Rose,
Schwarzschild.
Ale zajmę się tym pierwszym utworem, tytuł - Król Ciemności. Czyż nie powiewa już mrokiem? Ba! To nie koniec, bo ten mrok jest zachowany w calutkim utworze. To się nazywa klimat! Świetnie go oddaje głos
ASAGIego, który fenomenalnie brzmi podczas wysokich, jak i niskich tonacji. Groźnie brzmiący bas
Tsunehito nadaje rytm dla gitarzystów, którzy nadają temu utworowi jeszcze lepszy posmak ciemności, bo inaczej się tego nie da nazwać.
To, co wyprawiają chłopaki w tej piosence, jest niesamowite i trzeba to samemu przesłuchać, bo nie da się w pełni opisać słowami piękna tego utworu. Świetny tekst i mroczny teledysk, z pięknymi strojami dopełnia całość tak, że aż słuchacz w pełni oddaje się... Królowi Ciemności.
Dziękujemy bardzo wszystkim za wzięcie udziału w konkursie, a zwycięzcom gratulujemy!