Recenzja

Lin - Silent To My Pain

24/05/2011 2011-05-24 00:03:00 JaME Autor: Lu:na

Lin - Silent To My Pain

Lin po raz trzeci - czy tym razem się udało?

Singiel CD + DVD

Silent to My Pain (TYPE A)

Lin

Pierwszy singiel, który wyszedł spod rąk Lin, naprawdę przykuł moją uwagę i pozwolił rozbudzić jako takie nadzieje na przyszłość związane z tym zespołem. Drugim wydawnictwem jednak ekipa zawiodła mnie na tyle, że do trzeciego podchodziłem z wielkim dystansem. Jaki jest zatem Silent To My Pain?

Singiel składa się z tylko dwóch utworów. Pierwszym jest tytułowy Silent To My Pain, drugim Call Back. Już poprzednie wydawnictwo - Metamorphose - pokazało dobitnie, do czego KISAKI ze swoim najnowszym zespołem dąży, a mowa oczywiście o pseudo progresywnym porwaniu kawałka na strzępy. Silent To My Pain to ciąg dalszy tego zjawiska. Tym jednak razem zespół zdrowo przesadził, do tego stopnia, że słuchając tytułowego utworu nie można wręcz nie odnieść wrażenia, że to zwyczajnie "nie trzyma się kupy". Klawisze we wstępie rodem z ballady, nagłe urwanie tego motywu dzikim (znowu!) syntezatorem i naprawdę mocną gitarą. Po co ten wstęp? Miało być zapewne "epic". Dalej, gdy już pozbędziemy się z pamięci tego intra, robi się ciekawie. Jest ciężar, jest melodia, jest naprawdę dobry wokal, jest świetny bas - głowa mimowolnie porusza się lekko w przód i w tył. Podkład elektroniki stanowi tu naprawdę tylko ubarwienie i wszystko w końcu idzie w dobrym kierunku do momentu, gdy nagle następuje przerwa i... refren. Już zwrotka była melodyjna, refren natomiast to lukier w najczystszej postaci. Przez moment trudno pozbyć się wrażenia, że pojawił się znikąd i jest absolutnie niepotrzebny. Dalej solówka i znowu ciekawe, mocne zwrotki i refren, który tym razem wchodzi już całkiem gładko i znośnie. Po nim jednak ponownie mamy kompozytorski popis i chęć napisania czegoś na siłę epickiego. Pytam się: po co? W końcówce na szczęście zostaje już tylko czysta moc i to, czym ten utwór powinien być od początku do ostatnich dźwięków. Po tak poszatkowanym kompozycyjnie kawałku naprawdę trudno dojść do siebie - w negatywnym tego słowa znaczeniu.

Mamy zatem połowę za sobą i zostaje nam Call Back. Czy Lin potrafi zagrać dobry (nie wybitny, lecz po prostu dobry) kawałek? Ano okazuje się, że potrafi! Przy umiarkowanie szybkim tempie perkusji słyszymy gitary jakby wyjęte z lat 90., pojawiają się drobne chórki, wyważona melodia i w końcu refren - melodyjny, choć nie porywający. A gdzie są wściekłe syntezatory? Nie ma! I nagle okazuje się, że Lin ma coś do powiedzenia muzycznie zarówno pod względem po prostu dobrej kompozycji, jak i warsztatu samych muzyków. Co więcej, słychać momentami klasyczne dźwięki fortepianu niosące uczucie obcowania z naprawdę żywą muzyką, nie zaś z syntetycznymi podkładami zagłuszającymi wszystko i wszędzie. Może nie jest to największe dzieło w dorobku muzyki japońskiej, sceny visual kei czy samego KISAKIego. Rozpatrując jednak utwór w kategoriach tego zespołu, zdecydowanie jest to jeden z jego najlepszych kawałków. I kończy nam się singiel.

Wniosków na zakończenie jest kilka. Przede wszystkim zespół powinien dać sobie spokój z sileniem się na sztucznie rozbudowane utwory, bo zwyczajnie wychodzi mu to średnio, a nawet zabija to, co w kawałku mogło być fajnego. Paradoksalnie znowu strona B okazuje się lepsza niż utwór tytułowy. Równie paradoksalnie drugi utwór, choć lepszy, mniej zapada w pamięć. Niestety, Silent To My Pain został wypalony w mojej czaszce jako kawałek ze świetnymi motywami i tragicznym rozwinięciem, przykład z cyklu "jak nie robić". Jeśli miałbym to wydawnictwo polecić komukolwiek, to tylko wielbicielom starej szkoły, samego zespołu i KISAKIego, bo oni zdecydowanie odnajdą tutaj najwięcej wartości. Biorąc natomiast pod uwagę dorobek zespołu, zdecydowanie wydawnictwo to nie stanowi najmocniejszego punktu w jego programie. Ot, kolejny singiel, po którym pozostają nam mieszane uczucia.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Singiel CD + DVD 2011-03-30 2011-03-30
Lin
Singiel CD + DVD 2011-03-30 2011-03-30
Lin
REKLAMA