Naprawdę musisz się "otworzyć", by stwierdzić, czy będziesz szaleć za tym albumem czy nie.
Wszyscy wiemy, że zespoły visual kei lubią mieszać style i RENTRER EN SOI nigdy nie był od tego wyjątkiem. Chociaż większość jego początkowego muzycznego dorobku skłaniało się mocno w stronę melodyjnej, klimatycznej strony całego zagadnienia, zawsze miał w swoim repertuarze kilka piosenek, które sprawią, że twoja krew się zagotuje, a głowa zacznie się poruszać. W tych utworach słychać agresywne gitary i growlujący wokal, przypominające wczesnych DIR EN GREYa czy D'espairsRay. Mimo to pierwszy album formacji, Sphire-Croid, nie zawierał żadnego z nich, a został przez fanów przyjęty oszałamiająco dobrze.
Powodem, dla którego drugi album okazał się takim zaskoczeniem, był fakt, że jest on o wiele agresywniejszy niż jego poprzednik. Może dlatego, by zaoferować fanom rocka coś z większą ilością ikry? Jasne, gdzieniegdzie ciągle można znaleźć spokojne, melodyjne dźwięki, ale tym razem wydają się one zajmować miejsce z tyłu, jako że chłopcy łączą je w niektórych przypadkach z pogłośnionymi gitarami i growlującym wokalem. Na przykład takie kawałki, jak Bunretsu LE + DD Jinkaku, DEAD believe ME, Strawberry Oblaat czy Seishinshi 13 dome, emanują agresywnością, jakby jutro miało nie nadejść. Mimo to te dwa ostatnie zawierają także w niektórych partiach czysty wokal, więc w dalszym ciągu można dostrzec urok Satsukiego, słuchając, jak pozbywa się swoich frustracji. Te utwory mogą odstraszyć niektórych fanów i zdaje się, że początkowo byłem jednym z nich. Słuchanie, jak RENTRER EN SOI wykonuje agresywne piosenki, nigdy mi nie odpowiadało, jako że wiedziałem, iż był on zdolny do innych rzeczy, biorąc pod uwagę na przykład materiał zawarty na Sphire-Croid. Jeśli potrzebuję growlu, wybieram inne zespoły, takie jak DIR EN GREY. Przyznam jednak, że po kilku przesłuchaniach te piosenki urosły w moich oczach. Możliwe, że przyczyniły się do tego ich refreny lub przesadne gitary; nadal nie jestem w stanie podać powodu.
Fani czystego wokalu Satsukiego z pewnością docenią spokojniejsze utwory na albumie, które na szczęście stanowią jego główną część. Kawałki, takie jak Giragira i Misemono koya, oferują mimo to kilka niespodzianek - zawierają kilka szalonych gitarowych riffów i łomoczącą perkusję, ale wciąż zachowują czysty głos wokalisty. Spodobają się większości fanów. NA szczęście dla purystów "spokojniejsza", bardziej "niezmącona" muzyka cały czas jest obecna w innych kompozycjach, na przykład PROTOPLASM, JUDE i niesamowitym Binetsuka de shajitsu shita shinso wa atesaki fumei no tegami to naru, stanowiącym perfekcyjną mieszankę akustycznych i elektrycznych gitar.
Szczególnie interesujący jest Gedoku magai ni SUICIDE, kawałek, który prawdziwie pokazuje nową stronę zespołu. To czysty blues-rock, coś, czego zazwyczaj spodziewamy się po MERRY czy kilku innych grupach. Usłyszenie, jak RENTRER EN SOI wykonuje tego typu muzykę, zdumiewa, ale nie można zrobić nic innego, jak tylko się w tym zakochać. To, co członkowie grupy stworzyli, współpracuje bardzo dobrze ze standardowymi gitarowymi efektami i tylko ogarnia żal, że już nie ma szans na więcej tego typu piosenek.
Jedynym minusem jest to, że album jest trochę zbyt krótki, trwa zaledwie nędzne 43 minuty. Większość kawałków ledwie osiąga 4 minuty, czyli coś, co - jestem pewien - muzycy mogliby przekroczyć, jeśli tylko by chcieli. Wystarczy popatrzeć na ostatnią piosenkę, dochodzącą prawie do sześciu minut. To niesamowite dzieło, które mógłbym nazwać ulubionym na tej płycie, gdyby nie istniało na niej Gedoku magai ni SUICIDE. To tylko dowodzi, że krótkie chwytliwe rockowe kawałki czasami nie mogą konkurować z epickimi piosenkami, naprawdę uderzającymi w czuły punkt odbiorcy.
Podsumowując, wydaje się, że ten album prezentował nowe oblicze zespołu, co miało przyczynić się do zainteresowania nim większego spektrum odbiorców. Mieszanie stylów i różne modele śpiewania to coś, co pomogło go popchnąć w kilku kierunkach. Oczywiście, część mnie uważa, że zespół powinien był nagrać wszystkie utwory spokojne i melodyjne, skoro z tego składa się większość jego materiału, ale hej, on miał i inną stronę swojej osobowości i to tylko jego prawo, że dał jej szansę ujawnić się i grać.