Relacja

DIR EN GREY THE UNWAVERING FACT OF TOMORROW TOUR 2010-2011

22/07/2011 2011-07-22 00:05:00 JaME Autor: Leela McMullen Tłumacz: Gin

DIR EN GREY THE UNWAVERING FACT OF TOMORROW TOUR 2010-2011

5 stycznia muzyka DIR EN GREY, wyrażająca cały mrok świata wyważony subtelnymi pociągnięciami światła, opanowała Shinkiba Studio Coast.


© sun-krad Co., Ltd.
Wietrzna Shinkiba ucierpiała na skutek mroźnej zimowej nocy, kiedy od morza powiało chłodem. Studio Coast to jednak zupełnie inna bajka. Lokal pełen wielbicieli DIR EN GREYa z wolna rozgrzewał się, a zgromadzony tłum czekał niecierpliwie. Kiedy światła nagle zgasły, krzyki zaczęły narastać, nabierając intensywności, gdy na scenie pojawiły się sylwetki oświetlone od tyłu na czerwono. Ostatnie wejście sprawiło, że wrzaski przerodziły się w ryk, który ucichł tak szybko, jak się rozległ, a ręce zaczęły się machać do mrocznej, rytmicznej melodii mazohyst of decadence. Muzyka wkrótce rozwinęła się z tajemniczej w ciężką, zadymiona szkarłatna scena razem z luźnym wokalem Kyo i ochrypłymi jękami bólu wywoływała strach. Wijące się ruchy perkusisty Shinyi były po prostu nieco inne, tylko te poruszenia przez niego przemawiały, póki Die nie przysiadł na głośniku, przenosząc intensywne drgania z rąk na palce, z palców na struny, przeistaczając je na końcu w dźwięk.

KARASU podążył za tym drastycznym wstępem, kontynuując poczucie zapętlonego napięcia. Basista Toshiya zrobił palcem młynek przy uchu świadczący o szaleństwie. Kiedy Kyo zaczął swój growling, purpurowe stroboskopowe światła rozbłysły w czerwonej mgle. Podczas gdy tłum i zespół szaleli, to właśnie Toshiya wydawał się najbardziej związany z tym kawałkiem, co odbijało się też w jego grze na basie. Wraz z OBSCURE pojawiły się dźwięki wyjątkowe tylko dla wokalisty DIR EN GREYa, w tym modulowane piski i warknięcia, których nikt inny nie mógłby z siebie wydać. Pod niebiesko-zielonym światłem kołysały się ręce, a tłum zrobił co do niego należało, wypełniając hałasem niewielkie luki, jakie Kyo pozostawiał. Kaoru, Toshiya i Die pozamieniali się miejscami, a zagorzali fani jednego z entuzjazmem przyjmowali innych, którzy przychodzili zagrać. W przerwach pomiędzy piosenkami niecierpliwy tłum skandował, zachęcając zespół do szybszego powrotu do akcji - trud wynagrodzony został pełnym uznania rykiem.

"Gotowi?”, Kyo spokojnie zasugerował, otrzymując w odpowiedzi kolejny ryk, zdecydowanie satysfakcjonujący, skoro zaczęło się RED SOIL. Po raz pierwszy jego głos brzmiał czysto i wyraźnie, wspinając się na operowe brzmienia, by zaraz gwałtownie opaść do demonicznej tonacji. Tłum zamienił się w dywan falujących włosów. Jasne punkty kręciły się po przepastnym suficie, zmieniając salę w klub, na zmianę oświetlając zespół i publiczność podczas Merciless Cult. Tłum świetnie reagował na każdy ruch Kyo, wiwatując, kiedy wokalista ściągnął marynarkę z jednego ramienia, i sięgając w jego kierunku, kiedy z nonszalancją zarzucił ją z powrotem. Kyo biegle podpuszczał fanów, śpiewając fragmenty, które zwykle były wykrzyczane. Perełką przerażającego AGITATED SCREAMS OF MAGGOTS nie były tak właściwie umiejętności wokalne Kyo, ale krzyki, jakie fani dodawali do chorych linii gitar. Ten chaotyczny kawałek zakończył się butelką wyrzuconą przez wokalistę w tłum. Kiedy powędrowała w powietrze, wszystkie oczy śledziły jej drogę, póki nie zniknęła pośród masy ciał. Dalej THE DEEPER VILENESS gładko – a raczej ostro – kontynuował występ, a Kyo, tym razem już bez koszulki, inspirował tłum do jeszcze większej chaotyczności, podczas gdy Die przeniósł się między Shinyę a plecy wijącego się w konwulsjach wokalisty, by tam machać głową. Nawet perkusista dawał z siebie wszystko, starając się jednocześnie grać i uprawiać headbanging.

Dostosowując się do klimatu KODOKU NI SHISU, YUE NI KODOKU, ponownie wprowadzono czerwone oświetlenie i kłębiący się dym; jako straszny wstęp pojawił się dźwięk przypominający wiatr oraz inne niezwykłe efekty, które sprawiały, że każdemu dreszcz przebiegł po plecach. Hałas przerodził się w skandowanie. Pojawiła się melodyjna gra gitar, Kyo podjął melodię, a jego głos był pewniejszy i bardziej wyrazisty niż do tej pory. "Słyszycie to?”, Kyo zaśpiewał do tłumu. Aplauz zapowiedział DOZING GREEN. Toshiya kręcił się i kręcił, podkreślając rytm nadawany przez perkusję, aby pod względem wizualnym nadać sens i świadomość rytmu. Kyo rozstawił szeroko ramiona, dając do zrozumienia, że teraz to tłum ma za zadanie śpiewać dla niego, co też publiczność nie omieszkała zrobić, a jej roztrzęsione krzyki przerodziły się w głęboki ryk. Zakończenie utworu wywołało zbiorowy aplauz.

Scena została zalana fioletem podczas BUGABOO. Toshiya przygotował sobie mikrofon, żeby razem z pozostałymi dwoma gitarzystami dodać swój wokal w miejscach, gdzie to było konieczne. W tym szybko zmieniającym się kawałku było mnóstwo różnych akcji, ale nic tak nie zwracało uwagi, jak dziecięcy sposób śpiewania Kyo na zmianę z boleśnie irytującymi odpowiedziami. Oczywiście to też było nic w porównaniu do zmiennej aranżacji, która miała za chwilę nastąpić. Krzyki, łapany oddech, łkanie – głosy potępionych – czemu towarzyszył banalny, ale pasujący obraz spowitej ogniami piekielnymi sylwetki Kyo. Kiedy tylko uszy przyzwyczajały się do jego mamrotania, on wydawał z siebie pełen żałości krzyk. Czerwony dym, od którego biła złość, ustąpił przerażającej zieleni, gdy szybko i ciężko rozpoczęła się HYDRA -666-. Podczas tego kawałka w końcu oświetlono scenę, dając publiczności długo wyczekiwany dobry widok na cały zespół, który wykorzystał to, że teraz go widać w pełnej okazałości, i dał czadu.

Niewiele można powiedzieć ponadto, że szaleństwo trwało dalej. Można jedynie nadmienić, że REPETITION OF HATRED miało tak wspaniały klimat, iż pochłonięta przejmującym brzmieniem publiczność nie zauważyłaby nawet, gdyby znajdujący się nad brzegiem oceanu lokal osunął się w jego odmęty, a oni zaczęli tonąć. Podczas Spilled Milk wokalista rzucał głową i całym ciałem z jednej strony na drugą. Jego wokal wywołał burzę, a publika nie miała już takiego dobrego widoku, bo na niebiesko oświetlonej scenie pojawiały się wirujące światła. Toshiya ze swoim solo na basie znalazł się w centrum uwagi, co było rzadkie, gdyż wokal zwykle przytłaczał wszystko inne. Kiedy tylko pozytywny beat Beautiful Dirt dotarł do uszu słuchaczy, można było zarejestrować fakt, że mimo swojej ciężkości, ten utwór pod względem tempa zostaje w tyle w stosunku do wcześniejszych kawałków. Po wcześniejszym odhibernowaniu nieokreślonego poprawiającego nastój wokalu Kyo, tłum czuł się odświeżony i gotowy, aby z radością oddać się szaleństwu. Okrzyk wokalisty: „Ostatni!” zapowiedział REIKETSU NARISEBA. Niezrozumiałe ryki Kyo zakrawały na bełkot, Toshiya przemknął przez scenę, wprowadzając tłum na wyżyny ekscytacji. Trudno określić, czy to dzięki jego staraniom, czy samej muzyce publiczność odpowiadała z niezwykłą energią. Fani dalej krzyczeli podczas przerwy w połowie utworu, wiwatując głośniej i głośniej, a Kyo odwrócony do nich tyłem rozłożył ręce, gestem zachęcając, by dali z siebie jeszcze więcej. Pojedynczy czerwony punkt lasera pojawił się na jego plecach, skupiając na nim uwagę wszystkich. Potem białe światła stroboskopowe poraziły wzrok – a właściwie mogłyby to zrobić, gdyby głowy nie były opuszczone i nie poruszały się pospiesznie, tym samym doprowadzając występ do końca. Wciąż odwrócony, Kyo wzniósł rękę, raz obejrzał się na publiczność, a potem wykonał skok do ostatniego beatu. Po jego wyjściu reszta muzyków została jeszcze na chwilę, a potem podążyła za nim.

Gdyby były jeszcze jakieś wątpliwości, że ludzie chcą bisu, nieustający, entuzjastyczny domagający się okrzyk powinien je rozwiać. Chociaż Shinya pojawił się w ciemności, nie umknęło to uwadze publiczności, która głośno wiwatowała, kiedy zespół zajmował swoje pozycje. Scena oraz sam Kyo zostali oświetleni białymi plamkami, kiedy wspaniałe balladowe tony ain’t afraid to die poniosły się w powietrzu. Głębokie dudnienie perkusji Shinyi podkreślało lekki sposób śpiewania, a potem do duetu dołączyła nagrana melodia fortepianu. Reszta zespołu milczała. Pauza, i gitarzyści wprowadzili głośną ale niezawodnie godną ballady melodię.

Kumulujące się oczekiwanie w końcu znalazło ujście w zaprezentowanym kawałku, na który fani czekali z nietypową dla nich cierpliwością. LOTUS dał się poznać jako posiadający dobrą linię wokalną, solidny bas i silne gitary, których melodia była stonowana, ale ostra. Eteryczne zaśpiewy Kyo w operowej tonacji udowadniały, że kiedy śpiewa, ma to tyle samo energii co jego deathmetalowy wokal, podstępnie i z pruderią wywołujący poruszenie we krwi. Utwór nagle się zakończył, a zasłużył sobie na ryk uznania ze strony tłumu. ZAN, raptownie zapowiedziany przez potężny wybuch ze strony Kyo, zredukował publiczność do stanu kipiącej masy zalanej jaskrawą czerwienią na zamianę z białym światłem stroboskopowym. Tworząc kontrast do intensywności zachowań kolegów z zespołu, stoicyzm Kaoru w jakiś sposób zwracał uwagę podczas tego występu, prawdopodobnie dlatego, że gitarzysta wydawał się względną ostoją, podczas gdy cały świat wirował w swoim szaleństwie. Linia gitar też zapewniała bardzo potrzebną muzyczną uwięź, na której można było się oprzeć.

Podchodząc w kierunku perkusji, Kyo znów zdjął koszulkę. "Chcę usłyszeć więcej!”, krzyknął, nigdy nienasycony. Wykrzyczał początkową frazę Hageshisa To, Kono Mune No Naka De Karamitsuita Shakunetsu No Yami, oddając potem głos publiczności, zanim znowu do niej dołączył. "Tokio!”, zawołał, pragnąc usłyszeć, jak tłum wiwatuje. Wspaniała linia gitar wspierała przez cały czas mroczny growl. Subtelne przejście spowodowało, że światła zostały skierowane na widownię. "Tokio!”, Kyo ponownie krzyknął. Wzniesione pięści towarzyszyły jego głębokiemu śpiewaniu, fani przejmowali pałeczkę, kiedy przerywał i krzyczał do nich. Kyo udało się doprowadzić do szaleństwa zarówno kobiety, jak i mężczyzn podczas THE III EMPIRE. "Wszyscy, dalej! Ostatni!”. Każde powtórzenie tego słowa było podkreślane przez Die’a, póki żywa linia gitar nie trafiła do słuchaczy. "Skaczcie!”, zakrzyczał Kyo wysokim głosem, a potem zaryczał to samo polecenie. Fani z łatwością go posłuchali. Długie włosy Die’a kołysały się groźnie nad jego gitarą, kiedy niewiele, ale jednak frenetycznie się poruszał. Kyo najpierw kucnął na swojej platformie, a potem poderwał się podczas refrenu, ustępując miejsca Toshiyi, który zaryczał do mikrofonu i wyrzucił w górę statyw. Kawałek zakończył się, jednak Shinya dalej wściekle uderzał w perkusję, a Kyo wycelował palcami w swoje oczy, a potem wskazywał na każdy sektor z osobna, żeby w końcu porozlewać wodę i wyrzucić w tłum butelki.

Zespół poświęcił czas swoim fanom, upewniając się, że jego ostatnie poczynania zostaną zapamiętane zarówno przez tych stojących blisko, jak i daleko - chociaż niektórzy byli bardziej zadowoleni od innych, ponieważ trafiły im się kostki, butelki lub pałeczki, które mogli zabrać ze sobą do domów.


Setlista:

01.mazohyst of decadence
02.KARASU
03.OBSCURE
04.RED SOIL
05.Merciless Cult
06.AGITATED SCREAMS OF MAGGOTS
07.THE DEEPER VILENESS
08.KODOKU NI SHISU, YUE NI KODOKU
09.DOZING GREEN
10.BUGABOO
11.HYDRA -666-
12.REPETITION OF HATRED
13.Spilled Milk
14.Beautiful Dirt
15.REIKETSU NARISEBA

Encore:
16.ain’t afraid to die
17.LOTUS
18.ZAN
19.Hageshisa To, Kono Mune No Naka De Karamitsuita Shakunetsu No Yami
20.THE III D EMPIRE
REKLAMA

Galeria

Powiązani artyści

REKLAMA