Recenzja

DIR EN GREY - DUM SPIRO SPERO

03/08/2011 2011-08-03 00:05:00 JaME Autor: Piotrek "Renor Mirshann" Wiejak

DIR EN GREY - DUM SPIRO SPERO

Czy w tym szaleństwie jest metoda?

Ciężko chyba o bardziej wyczekiwaną płytę tego roku wśród odwiedzających JaME - międzynarodowa popularność DIR EN GREYa nie podlega dyskusji, a zespół zdecydowanie nie spieszył się z tworzeniem DUM SPIRO SPERO. Przez prawie trzy lata, które minęły od wydania UROBOROSA, fani nauczyli się, że cierpliwość jest cnotą - jeszcze nigdy nie czekaliśmy tak długo na kolejny krążek grupy. Na pytanie, czy było warto, każdy odpowie sobie oczywiście sam, ale chętnie przedstawię własną wersję wydarzeń...

Pierwsze trzy sekundy intra - pierwsze cztery nuty na pianinie - pozwoliły mi podczas dziewiczego odsłuchu na krótką i ulotną wizję Kyoukotsu no nari jako pięknego, melodyjnego wstępu. Krótka i ulotną, ponieważ znika ona tak szybko, jak się pojawia - pianino od razu staje się chaotyczne i niespokojne, po czym ustępuje miejsca niskiej, brudnej gitarze, której tonacja towarzyszy słuchaczowi przez większość czasu spędzonego z albumem. Dodajmy jeszcze wywołujące ciarki skrzypce przygrywające wymiotującemu Kyo i powstaje ogólny obraz zaserwowanego wprowadzenia. Czy to źle? W życiu, właśnie tego się spodziewałem. Byłbym autentycznie zaskoczony, gdyby wspomniane pierwsze wrażenie okazało się prawdziwe!

Nie wszystkie moje przewidywania były jednak trafne - tak naprawdę spudłowałem w najważniejszym. DUM SPIRO SPERO jest... lżejsze niż można by przypuszczać po singlach. Wbrew pozorom szybkie i bezkompromisowe granie, choć oczywiście obecne, przegrywa tu w starciu ze średnim tempem i metalowymi eksperymentami. Zespół wolał postawić na budowanie klimatu, niż na czystą agresję podaną w growlu i dwucyfrowej ilości uderzeń w bębny na sekundę. Ponownie, zgodnie z tradycją, nie sposób wrzucić ich do konkretnego gatunkowego worka - DIR EN GREY ma własną niszę, po której porusza się tak swobodnie i z taką kreatywnością, że momentami ich najnowszego dzieła słucha się jak świetnej ścieżki dźwiękowej do psychodelicznego horroru. Wyczuwalny jest pewien powrót do korzeni - do chaosu, labiryntu dźwięków obecnego chociażby na MACABRE. Tak... bękart UROBOROS i MACABRE to najkrótsza definicja, jaką mógłbym określić DUM SPIRO SPERO. I jest to największy komplement!

Album nie poddaje się muzycznym schematom i w wielu przypadkach, takich jak "Yokusou ni DREAMBOX" (...) czy monumentalny DIABOLOS, zaskakuje zmianami melodii. Niczym dziwnym są mostki czy przejścia unikalne dla jednego konkretnego momentu w piosence. Ba! Ciężko tu czasami w ogóle mówić o klasycznych refrenach i zwrotkach, ponieważ te słowa z definicji sugerują powtarzające się motywy... A w genialnym Juuyoku zespół jest zbyt zajęty mocnym parciem do przodu, aby wrzucić refren więcej niż raz, i to na samym końcu.

W całym tym zamieszaniu można poczuć ulgę, kiedy w końcu trafi się na DECAYED CROW, numer szybki i brutalny, zahaczający o death metal. Będzie zapewne dobry w łączeniu ludzi na koncertach... w moshpitowym tańcu. Podobny jest pod tym względem do singlowych DIFFERENT SENSE czy Hageshisa (...), ale te utwory mają jednak melodyjne, spokojniejsze fragmenty, których pozycji 11. zwyczajnie brakuje. Istnieje też utwór ewidentnie do niej kontrastowy - VANITAS to obowiązkowa ballada, częściowo akustyczna, która całkiem nieźle wpasowuje się w stylistykę całości płyty.

Skoro już wspomniałem o singlach: jeśli ucho mnie nie myli, to Hageshisa to, Kono Mune no Naka de Karamitsuita Shakunetsu no Yami dostała kilka nowych efektów nałożonych na wokal, gitary delikatnie wyciągnięto do przodu. LOTUS przeszedł podobną operację plastyczną - "głębszy" wokal i wyraźniejsze instrumentarium. W DIFFERENT SENSE zmian nie odnotowano, ale doczekało się króciutkiego, acz intensywnego wstępu wrzuconego na koniec poprzedniego kawałka. Co do Ruten no tou... Zaraz! Ruten no tou nie było singlem... Ale być nim powinno, chociażby tylko ze względu na niesamowity, magiczny refren.

Skupiając się bardziej na funkcji Kyo - nadspodziewanie dużo tu czystego śpiewu, w różnych wydaniach i tonacjach. Growl natomiast nigdy nie sprawia wrażenia wymuszonego, wprowadzonego jako sztuka dla sztuki. W takim na przykład THE BLOSSOMING BEELZEBUB nie ma go wcale, a numer jest długi, rozbudowany i tempo ma niezmiennie powolne - ponury nastrój niepokoju, który w nim króluje, udaje się utrzymać bez gardłowych wyziewów wokalisty. Być może właśnie dzięki temu utwór nieodparcie kojarzy mi się z mroczną wersją dziecięcej kołysanki. Dzięki temu i hipnotyzującym gitarom...

Należy jeszcze zaznaczyć istnienie, i częste występowanie, wszelkiego rodzaju krzyków, pisków, skrzeków i innych nieokreślonych dźwięków, które wydobywają się z tego muzyka, cudem chyba tylko nie niszcząc mu strun głosowych. Dzięki nim wokal na DUM SPIRO SPERO jest nieprzewidywalny i interesujący. Doceniam też próby uniemożliwienia mi nucenia sobie niektórych kawałków przy goleniu. Trochę potrwa, zanim opanuję linię wokalną AMON czy Shitataru mourou. Skomplikowane, nieuporządkowane... W tym tkwi ich urok.

Reszta składu również ma się lepiej niż dobrze i zasługuje na pochwały. Kaoru i Die po latach wspólnego grania nie okazują żadnych oznak zmęczenia materiału - ich gitary potrafią współpracować, gdy potrzeba silnych riffów, jak i pięknie się uzupełniać w bardziej wymagających fragmentach. Warto też wyróżnić solówki, które na szczęście są częste i albo naprawdę dobre (VANITAS, DIFFERENT SENSE), albo odpowiednio udziwnione (Akatsuki z efektem rodem z koszmaru dudziarza). Bas Toshiyi jest wyraźny, mocny i można by nim kruszyć skały, a Shinya bębni z zegarmistrzowską precyzją i metalowym pazurem - naprawdę ciężko jest mi się przyczepić do czegokolwiek...

Cóż mogę napisać w podsumowaniu? Nie czytać, tylko słuchać w skupieniu! Następca UROBOROSA jest wspaniały. Chwała chłopakom z DIR EN GREYa, że nadal chce im się myśleć nad kompozycjami, które wytrzymują w moim odtwarzaczu długie lata. Nikogo nie kopiują, nikogo nie naśladują - zamiast tego dalej wytyczają własne muzyczne szlaki. Odpowiadając na pytanie postawione na początku: oczywiście, że było warto. Ale mimo wszystko mam nadzieję, że na kolejny krążek zespołu poczekamy już nieco krócej.


Piotrek "Renor Mirshann" Wiejak
impureuniverse (at) gmail (dot) com
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2011-08-03 2011-08-03
DIR EN GREY

DIR EN GREY - PARADOX OF RETALIATION TOUR'11

DIR EN GREY w Rosji © DIR EN GREY - JaME - Mikado

Relacja

DIR EN GREY w Rosji

Drugi koncert japońskich metalowców w Moskwie był udany.

DIR EN GREY już w sobotę - ważne informacje © DIR EN GREY - JaME - Andi

Wiadomość

DIR EN GREY już w sobotę - ważne informacje

Ważne informacje dotyczące sobotniego koncertu DIR EN GREY w Krakowie.

DIR EN GREY - DUM SPIRO SPERO © DIR EN GREY - JaME - Andi

Recenzja

DIR EN GREY - DUM SPIRO SPERO

Czy w tym szaleństwie jest metoda?

Nowinki od DIR EN GREYa © DIR EN GREY

Wiadomość

Nowinki od DIR EN GREYa

DIR EN GREY zaplanował dla swoich fanów sesję autografową po koncercie w Berlinie oraz transmisję specjalnego programu przez Internet.

Wyniki konkursu DIR EN GREY © DIR EN GREY

Konkurs

Wyniki konkursu DIR EN GREY

Dowiedz się, kto wygrał jedyny bilet na koncert DIR EN GREY w Krakowie!

Bilety na GACKTa i DIR EN GREYa dostępne również dla Czechów i Słowaków © DIR EN GREY

Wiadomość

Bilety na GACKTa i DIR EN GREYa dostępne również dla Czechów i Słowaków

Dobre wiadomości dla fanów GACKTa i DIR EN GREYa z Czech i Słowacji!

VIP-owskie dodatki do biletów na koncerty DIR EN GREYa © DIR EN GREY - Hon Yip

Wiadomość

VIP-owskie dodatki do biletów na koncerty DIR EN GREYa

Gan-Shin ujawnił szczegóły na temat zapowiadanych wcześniej VIP-owskich dodatków do biletów.

DIR EN GREY w sierpniu w Krakowie - nowe informacje! © sun-krad Co., Ltd.

Wiadomość

DIR EN GREY w sierpniu w Krakowie - nowe informacje!

DIR EN GREY zagra 20 sierpnia w krakowskim Klubie Studio.

DIR EN GREY wystąpi na Wacken Open Air 2011 © sun-krad Co., Ltd.

Wiadomość

DIR EN GREY wystąpi na Wacken Open Air 2011

Zespół znów weźmie udział w niemieckim festiwalu.

REKLAMA