Recenzja

Tokyo Pudding - Kaisha Story

22/08/2011 2011-08-22 00:05:00 JaME Autor: Viktor Hemminger Tłumacz: milith

Tokyo Pudding - Kaisha Story

Nonsens od dwóch facetów przebranych za pudding.

Album CD

Kaisha monogatari

Tokyo Pudding

Po wydaniu debiutanckiego krążka Keitai Aika, zespół Tokyo Pudding zniknął ze muzycznej sceny. Pięć lat później powrócił na nią z nowym, skłanaijacym do śmiechu materiałem.

Kaisha monogatari zaczyna się brzmieniem przypominającym pierwsze wyczyny Guruguru Eigakan. Tym, którzy nie słyszeli tego zespołu, możemy powiedzieć tyle: wyobraźcie sobie dwóch facetów w barze karaoke, śpiewających stare piosenki enka i motywy anime. I właśnie tak ten utwór brzmi. Takiej piosenki nie można nienawidzić, gdyż jest po prostu zbyt śmieszna. Nie trzeba nawet rozumieć słów - numer po prostu jest zabawny.

Druga piosenka zaczyna się krótkim dialogiem, który przekształca się w następny kawałek przypominający motyw z anime. Jednak tym razem intro ma więcej popowych wpływów. I choć całości daleko do bycia wyjątkową, nawet z krótką gitarowa partią solo dodającą kompozycji rockowego klimatu lat 50., rozbawia.

Osaka miren także rozpoczyna dyskusja pomiędzy dwoma panami - bardzo zabawna, choć większość z tego, co mówią nie ma sensu. Numer brzmi jak ballada, która zapoczątkowała karierę grupy, ale jest bardziej podniosła, jak utwór ze ścieżki dźwiękowej, co w szczególności odzwierciedla wokal. Mimo że nie można tego numeru porównać do Keitai aika, będącej najlepszym kawałkiem na poprzednim wydawnictwie, Osaka miren zajmuje drugą pozycję. Choć trwa ponad sześć minut, wydaje się być o wiele krótszą.

W następnym utworze usłyszymy kolejny dialog, tym razem pomiędzy mężczyzną a kobietą. Jak tylko piosenka zacznie się na dobre, będziemy się śmiać aż do jej końca. Tytuł zdradza o czym jest całość: o kobiecie kochającej psy. Jeśli wsłuchamy się w partie zwierzęcia, okazuje się, że to ludzie szczekający do mikrofonu. Wydaje się to trochę nie na miejscu, gdyż całość jest oldskulową balladą enka, ale to właśnie ten kontrast jest taki śmieszny.

Jak tyko zacznie się Hanko oshite, mamy około pięciu minut na zastanowienie się, czyją kompozycję nam to przypomina. Prostą odpowiedzią jest ULFULS, który gra tego samego rodzaju dyskotekowo-popowe piosenki. Numer jest zaraźliwy, lecz brakuje mu nieco głupawego humoru, aby mógł w pełni się rozkręcić. Kolejna kompozycja skupia się na wyjaśnieniu nam tajników klubu golfowego. Golf michi udaje się to w pełni, ale jest tego jak na raz stanowczo za dużo. Jest jeszcze bardziej zwariowany niż Inu suki no onna. Na koniec pojawia się gra akustycznej gitary - nie ma w tym sensu, ale też właśnie dlatego jest to genialne posunięcie.

Brak słów, które trafnie opisałyby styl Tokyo Pudding. Członkowie grupy śpiewają i grają, co im na ślinę i palce najdzie. Dla fanów motywów i bezsensownej muzyki będzie to strzał w dziesiątkę, gdyż ta formacja tworzy idealne połączenie obu tych gatunków. Oczywiście wiemy, że nad wszelkimi niedociągnięciami zespół mógłby popracować, ale z jego humorem, mógłby zawojować cały świat.
REKLAMA

Powiązani artyści

Tokyo Pudding © JaME
Tokyo Pudding

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2003-01-08 2003-01-08
Tokyo Pudding
REKLAMA