Relacja

Rockowy musical "Pink Spider" w The Globe Tokyo

23/08/2011 2011-08-23 00:05:00 JaME Autor: plusloud Tłumacz: Gin

Rockowy musical "Pink Spider" w The Globe Tokyo

Nawet w czwartkowe popołudnie obsada musicalu "Pink Spider" nie ustaje w przyprawianiu długoletnich oraz nowych fanów hide o dreszczyk emocji.


© TAKASHI KATO
Kiedy spogląda się na zdjęcia satelitarne The Globe Tokyo na Google Maps, łatwo zrozumieć, skąd ten ogromny obiekt wziął swoją nazwę. Budynek ma zdecydowanie kształt półkuli, projekt zaczerpnięto z konstrukcji londyńskiego Globe Theatre. Wnętrze jest równie dobrze wykończone, a znalazły się tu nieźle wyposażone w gadżety hide stoiska, jak również oddzielnie ustawione te związane wyłącznie z muzyką. Warto wspomnieć o nowej gitarze z motywem hide, którą wyprodukowano tylko w stu kopiach, ustawionej na wystawie obok drzwi prowadzących do sali. Przed otwarciem drzwi o pierwszej trzydzieści niemalże wyłącznie żeńska publiczność okupowała poczekalnie, siorbiąc mrożoną herbatę i przeglądając materiały promocyjne.

Gdy wchodziło się na salę, napotykało się na pierwszą niespodziankę: scena nie była tak wściekle różowa ani powiązana z motywem sieci, jak można by się spodziewać po tytule: "Pink Spider”. Różowy reflektor z emblematem musicalu w kanji rozświetlał scenę; białe barierki znajdowały się po obu stronach, a między nimi stały instrumenty, które miały być wykorzystane w spektaklu. Mogłaby to być scena przygotowana na pełen koncert, gdyby nie porozstawiane stojaki lub stoły. To w żadnym wypadku nie była zła rzecz, dzięki temu scenografia mogła zostać szybko i efektywnie zmieniona.

Występ zaczął się o drugiej. Pierwsi pojawili się muzycy (głównie z defspiral, znanego uprzednio jako The Underneath, a jeszcze wcześniej jako Transtic Nerve). Wszyscy znali hide osobiście, zanim artysta zmarł przedwcześnie w 1998 roku i wszystkich tłum ciepło przywitał. Niektóre dziewczęta posunęły się do tego, żeby krzyczeć imiona muzyków, przez co niektórzy się zastanawiali, czy przypadkiem nie pomyliły one musicalu z koncertem. Obsada i chórki wkrótce się przyłączyły, każdy z nich dzierżył w ręku bilet. Wokalista defspiral, Taka, i grający tego dnia główną rolę Gota Watabe stanęli na środku sceny. Taka przerwał swój bilet na pół, a cała obsada podążyła jego śladem. Tym samym zaczęła się pierwsza piosenka dnia: DAMAGE.

Dla niektórych fanów to mógł być dziwny wybór. Nie była to najpopularniejsza piosenka z repertuaru hide, choć zagorzali fani rozpoznali ją zapewne równie łatwo, jakby to były ROCKET DIVE czy Pink Spider. Utwór trwał, a publiczność dowiedziała się dwóch rzeczy: po pierwsze, wszystkie muzyczne aranżacje granych tego dnia piosenek były akceptowalnie bliskie interpretacjom samego hide. Może tylko nieco "unowocześnione”, co było konieczne, by zachowały świeżość, ale poza tym pozostały niezmienione. Po drugie, aranżacje wokalne wyraźnie się różniły, choć każdy kto miał już jakieś doświadczenie z musicalami, mógł się tego spodziewać. Kiedy poszczególni członkowie chóru podejmowali indywidualne kwestie, inni dołączali w przejściach i refrenach, tworząc nieoczekiwaną, lecz często dobitnie błyskotliwą wokalną harmonię.

Tekst DAMAGE się nie zmienił, podobnie jak w przypadku wszystkich zagranych piosenek. Po tym utworze nadszedł czas na podobnie mało znane A STORY, a następnie na popularne Pink Spider, które miało się jeszcze kilka razy pojawić. Cztery razy mogłoby się na pierwszy rzut oka trochę za dużo, ale wraz z rozwojem fabuły te powtórki nabierały sensu.

Zarówno narrator w "Pink Spider”, jak i S (Watabe), główna męska rola w musicalu, dzielą to samo pragnienie, by "rozwinąć skrzydła”. S był w zespole, ale jego "niemożność rozwinięcia skrzydeł” nie pozwoliła mu kontynuować kariery, co prześladowało go po dziś dzień (DOUBT). Jego współpracownicy w zwykłej nieciekawej firmie pocztowej są tego nieświadomi, jeśli nie obojętni. Zamiast tego S wybiera regularne rozmowy przez telefon z Mel (tego dnia granej przez Hitomi Takahashi), której dorywczą pracą są właśnie rozmowy z takimi ludźmi jak on. Przyjaciele Mel martwią się tym, gdzie ona pracuje (GOOD BYE), ale zajęcie wydaje się dość bezpieczne. W sumie to nie ma możliwości, by spotkała tych ludzi na żywo, prawda?

Wcale nie. Przypadkowe spotkanie w pociągu (50% & 50%) prowadzi do tego, że oboje obiecują sobie spotkać się znów na koncercie, mimo sprzeciwu przyjaciół Mel (TELL ME). Przy okazji w tym momencie musical przeistacza się raczej w świetny koncert niż cokolwiek innego o logicznej fabule. Taka pojawia się na scenie, dając S szansę (DICE) "rozwinięcia skrzydeł” w efekcie swojego tajemniczego "Psychommunity”. Broszka z różowym pająkiem sygnalizuje metamorfozę. S akceptuje to i, po pięciu czy sześciu psychodelicznych zespołowych występach, powraca do swojej energicznej rockowej osobowości, jaką kiedyś był… ale jakim kosztem?

Duże przerwy między częściami fabuły wyraźnie wysuwają piosenki na pierwszy plan opowiadanej historii, ale wygląda na to, że taki był zamysł od początku. Rockowy musical “Pink Spider” miał na celu uczczenie pamięci hide, więc brak właściwej fabuły można w dużej mierze wybaczyć. Specjalne pojawienie się basisty LUNA SEA, J’a, i jego występ w połowie przedstawienia też może nie pasowałby do zwyczajnego musicalu, ale – ponownie – to nie miał być typowy musical.

Największą atrakcją musicalu "Pink Spider”, nawet pod groźbą przedobrzenia, była fantastyczna harmonijność członków chóru. Pomińmy fakt, że grający główne role śpiewali tylko w kilku wybranych piosenkach (chociaż MISERY, zagrane niemal pod koniec przedstawienia, zostało wykonane w sposób imponujący). Utwory, jak TELL ME czy Junk Story, miały momenty niezrozumiałe nawet dla najbardziej oddanych fanów hide, choć każdą nutę zagrano umiejętnie i celowo.

Kiedy pajęczaki z "Pink Spider” zakończyły swoją rundkę po Tokio, dały kilka dodatkowych pokazów w innych miejscach Japonii, kończąc trasę 23 kwietnia w Nagoi.
REKLAMA

Powiązani artyści

defspiral © SYNC MUSIC JAPAN
defspiral
REKLAMA