Recenzja

MERRY - Beautiful Freaks

12/09/2011 2011-09-12 00:05:00 JaME Autor: jawachu

MERRY - Beautiful Freaks

Jedna owca, dwie owce, trzy owce...

Na nową płytę ulubionej formacji zawsze czeka się z niecierpliwością, a często nawet i niepokojem (Czy spodoba mi się nowy styl? Czy piosenki będą tak wspaniałe jak zawsze?). Zwłaszcza, jeżeli od ostatniej długogrającej płyty minęły już prawie dwa lata, a zespół zdążył w międzyczasie zmienić wytwórnię.

Najnowsze dziecko MERRY, Beautiful Freaks, gdy wreszcie się ukazało, wzbudziło wiele kontrowersji. Niektórzy fani od razu zapłonęli uwielbieniem, natomiast inni uznali je za najbardziej gówniany album formacji od czasów PEEP SHOW. Spróbujmy może wyrobić sobie własną opinię na temat tego wydawnictwa.

Całość jest trochę rozczarowująca ze względu na małą ilość nowych piosenek - tak zupełnie świeżych jest mniej więcej połowa. Znane z singli i lubiane (albo i nie) kawałki nie zmieniły się za bardzo. Za to The Cry Against ME, oprócz nowego tytułu, za którym kryje się głębsza myśl, stał się jeszcze bardziej chaotyczny i głośniejszy niż poprzednio, więc jeśli nie spodobał się komuś wcześniej, mała szansa, że teraz zmieni opinię.

Przejdźmy teraz do bardziej interesujących partii. Płyta zaczyna się tak, jak zespół zdążył nas już przez lata przyzwyczaić, czyli instrumentalnym intrem. Przyprawiającym o gęsią skórkę i stanowiącym obiecujący początek albumu. Ponieważ jest to wydawnictwo niejako podsumowujące dziesięć lat na scenie, mamy na nim przekrój przez całą karierę. Już następujący zaraz po wstępie hardrockowy finale, ze wspaniałą gitarową solówką, cofa nas do czasów Modern Garde. W podobnym klimacie, muzycznie i wokalnie także odwołujący się do początkowej twórczości zespołu, jest Zetsubou. Ale prawdziwym rarytas to pochodzący z zamierzchłej przeszłości Skull. Ten prawdopodobnie mało znany kawałek został napisany na początku kariery zespołu i, jak dotąd, dostępny był jedynie na niektórych wersjach Gendai Stoic. Dziwaczny i krzykliwy wokal oraz punkowy charakter dają możliwość doświadczenia tego, jak grało dopiero rodzące się MERRY. Trzeba jednak pamiętać, że tutaj brzmienie jest dużo czystsze niż w pierwotnej wersji. Ponadto dużo uroku dodają utworowi liczone przez Garę owce.

Punkowe inspiracje grupy przywołują też Shoudoku o "under-worldowym” początku, mało melodyjnym wokalu i hałaśliwych riffach oraz znana już Identity. Ta druga, w porównaniu z wydanym na BURST EP oryginałem, straciła niestety na zadziorności, stała się czystsza i bardziej wygładzona. Ponowne nagranie tego, także utrzymanego w stylu under-world kawałka nie było chyba zbyt dobrym pomysłem.

Tęskniącym za jazzowo-bluesowymi brzmieniami w muzyce formacji szybciej zabiją serca przy Zaa Zaa. Ten przywołujący ducha nu Chemical Rhetoric kawałek jest raczej typowy dla MERRY, ale wszystko w nim brzmi dobrze. Zarówno wielowarstwowa, ciekawa muzyka, jak i dosyć jednostajny wokal świetnie ze sobą współgrają. Jednak wspomnianym fanom najbardziej do gustu przypadnie Fukinoku kinema, do usłyszenia dotąd jedynie na koncertach. Swoją strukturą, zmianami tempa i nastroju przypomina Gekisei w miniaturze, tyle że z elementami ska. Stanowi bez wątpienia jeden z mocniejszych punktów albumu, szkoda tylko, że taki krótki.

Na zakończenie zespół proponuje, też jak zwykle, balladę. SWAN jest przyjemna, ale sztampowa i praktycznie jedyne, co czyni ją ciekawym, to to, że że nagrało ją MERRY. W pewnych momentach Gara przecenił chyba swoje możliwości; w każdym razie efekt tego jest trochę bolesny dla uszu. Utwór ten zdecydowanie nie pasuje do miejsca, w którym się znalazł - jest to powtórka z niewypału, jakim było zakończenie under-world Fuyu no Castanet. Po balladzie następuje posępny i mistyczny, instrumentalny -dawn-, pasujący nastrojem do poprzedniczki.

Podsumowując, piosenek zebranych na tej płycie słucha się bardzo dobrze. Jednak są one bardziej dla fanów cięższej strony MERRY, chociaż zespół nie stracił zupełnie swojego bluesowo-kabaretowego brzmienia. Jest ono tym razem schowane gdzieś w tle. Beautiful Freaks to idealne słowa, by opisać ten album, zawierający nierzadko piękne utwory, ale i odznaczające się nutką ekscentryczności oraz przepojone melancholią. Tworzą one nastrój dobrze oddający koncept płyty, czyli requiem. Ma się jednak wrażenie, że albumowi jako całości brak spójnej struktury, a poszczególne piosenki lepiej funkcjonowałyby pojedynczo niż zebrane razem. Mimo to podoba mi się, iż znalazły się tu kompozycje reprezentujące różnorodne momenty w karierze tej obchodzącej dziesięciolecie grupy. A ona sama pokazuje, że ma zamiar cały czas się rozwijać, nie odcinając się przy tym od korzeni.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Album CD 2011-07-27 2011-07-27
MERRY
REKLAMA