Recenzja

Merry - Ringo to uso

04/01/2012 2012-01-04 00:05:00 JaME Autor: Scottie Wolfe Tłumacz: jawachu

Merry - Ringo to uso

Merry z charakterem!

Wow, porozmawiajmy o zmianach tempa! Pomyślałem coś podobnego przy poprzednim wydawnictwie Merry, ale po ukazaniu się tego ziółka zdałem sobie sprawę, że tym razem będzie troszkę inaczej. Podczas gdy muzyka zachowuje wszystko, czego możnaby się spodziewać po tym kwintecie eroguro, śpiew Gary tym razem podniósł stawkę. Wokalista podszedł do sprawy w sposób bardzo agresywny, uwypuklając moc i prawie krzycząc w przeciwieństwie do swojego zwykłego, łagodnego "vibrato”. Nawet muzyka jakby nieco przyspieszała tu i tam, tworząc lekko gorączkową atmosferę.

“Ale Scottie!”, zakrzykniesz. “Co to wszystko znaczy?!”

Czytaj dalej, żeby się dowiedzieć!

PLTC to bardzo krótka, dziwaczna piosenka/intro, które uśpi cię w fałszywym poczuciu bezpieczeństwa. Z początku będzie się tego milo słuchało dzięki aż zbyt znajomym wybrykom Yuu i Kenichiego. W końcu zaczniesz kiwać się z boku na bok w rytm głównego riffu, który jest bardzo chwytliwy i bardzo w stylu Merry. Wreszcie Gara, nucąc swoim pięknym, niesamowitym głosem, wprawi cię w trans. Jednak w ułamku sekundy cała ta zażyłość niknie (gdzieś około 33 sekundy), zostaje zabrana i zastąpiona czymś, co można opisać tylko jako konsternację. Ten najdziwniejszy z dotychczasowych występów Gary prezentuje go rozdartego na dwoje, gdy jego głos oscyluje pomiędzy zwykłym stylem wokalisty a niezwykle agresywnymi growlami, narastającymi wraz z upływem czasu. Gdyby ten kawałek był trochę dłuższy, moglibyśmy zyskać lepsze pojęcie, o co chodzi… ale zamiast tego zostajemy nieco zdezorientowani, gdy utwór dochodzi do nagłego końca. Wielka szkoda, gdyż riff był obiecujący.

PLTC to kawałek bardzo odmienny od tego, co zwykle prezentowało Merry, mogący nawet odstraszyć fanów. Osobiście sugeruję wcisnąć ”skip” w obliczu takiej jak ta, przerażającej anomalii.

Kolejny kawałek, Ringo to Uso, zaczyna się spokojnie, ale jak tylko rozsiądziesz się wygodnie, wyciągnie spod ciebie krzesło. Z początku wszystko tworzy wrażenie pobytu w barze, w którym można usiąść i zapomnieć o swoich problemach. Czy Merry złagodniało? Tak, pewnie.

Ten zespół nie jest z tych, co tylko leżą i paplają o niczym, o czym świadczy to, jak szybko chłopcy zwiększają tempo i uderzają w prawie punkowy riff, tryskający fajnością. Jednakże całkowicie przyćmiewa to jeden instrument, który mógłby dodać jeszcze więcej fajnością do tej mieszaniny: organy. Jeśli posłuchasz uważnie, usłyszysz je. Teraz wyobraź sobie, co by było, gdyby podkręcili głośność.

Starczy o tym.

Wszystko inne w tym utworze jest raczej szybkie niż melodyjne, ale cały czas pasuje do Merry - uformowane tak, by być pewnym, że wszystko będzie dla fanów zjadliwe. Z drugiej strony, riff nie ma w sobie żadnego ”haczyka” i ma się wrażenie, że łatwo można go zapomnieć, a jest to coś, co trudno zrobić z większością piosenek zespołu. Refren jest trochę bardziej chwytliwy, ale mu tez nie uda się zagrzebać w twojej pamięci. Niestety, Ringo to uso nie stanie się “kawałkiem pod prysznic”.

Trzeba jednak oddać honory, kiedy one się należą, szczególnie gdy perkusista odwala wybitną robotę. Nero naprawdę błyszczy w tym kawałku! Ale nie wystarcza to, by zrobić z tego utworu klasyk. Piosenka wydaje się być niespójna, co uniemożliwia jej bycie prawdziwie przełomową.

Wraz z Freaks a Go Go dostajemy świeże, dobre gitarowe granie, gdy Yuu rozpoczyna od prostego, ale godnego zapamiętania riffu. Chwyta cię od samego początku i nie puszcza, szczególnie dzięki wspaniałości Nero. Wszystkie elementy łączą się ze sobą bardzo płynnie i harmonijnie. Jednak z jakiegoś powodu Gara decyduje się wkroczyć z wielkim impetem, posługując się głównie potężnym wokalem, po raz kolejny wyraźnie przedkładając moc nad wdzięk. To może odstręczyć większość starszych fanów przywykłych do jego spokojniejszego stylu śpiewania, ale ludzie z otwartymi umysłami mogą wkręcić się w atmosferę i poczuć, że wszystko się ze sobą zazębia. Dziwne jest to, że chociaż wokal wypada tak wojowniczo, muzykom udaje się utrzymać “radosny” nastrój głównej melodii i cały czas brzmi to dobrze.

Nie możesz dojść, co myślę o tej piosence? To dobrze. Ja też nie.

Ok, a teraz trudne pytanie. Czy stary, dobry Scottie lubi ten singiel, czy nie? Mamy tu krótką jazdę przez szaleństwo Gary w kawałku numer 1, odrobinę swawoli (w szybkim samochodzie) w znajomej okolicy w kawałku numer 2 i świetną melodię spowitą w śpiew wokalisty w kawałku numer 3. Cóż, jeśli miałbym się na coś zdecydować, wybrałbym ”lubię”. Singiel jest dobry, ale nie wspaniały. Pierwszy utwór powinno się pomijać przy większości przesłuchań, podczas gdy drugi i trzeci z czasem naprawdę ci się spodobają. A szczególnie Freaks…, ponieważ jego melodia jest po prostu zbyt urocza, by ją zignorować.

Ogólnie rzecz biorąc, dałbym 7/10 za lekki brak równowagi. Jasne, dwie piosenki są “dobre”, ale jedna z nich nie wykorzystuje w pełni swojego potencjału z powodu śpiewu Gary (numer 3). Natomiast druga (kawałek 2) faktycznie brzmi jak jakaś klasyczna kompozycja Merry, ale ma się wrażenie, że coś jest tu nie tak. Wszystkie składniki dodano, ale może nie potrzymano jej w piecu wystarczająco długo!

O, i wciąż czuje mdłości w żołądku po tym, co usłyszałem w pierwszym kawałku.
REKLAMA

Powiązani artyści

Powiązane wydawnictwa

Singiel CD 2006-06-21 2006-06-21
MERRY
REKLAMA