Ta grupa to strzał w dziesiątkę dla wszystkich zainteresowanych japońską sceną hip-hopową.
5MC & 1DJ to debiutancki album major hip-hopowego zespołu z Nagoi, nobodyknows+. Każda z ich kompozycji jest wyprodukowana przez DJ MITSU, a pisaniem słów i śpiewem zajmuje się następujących pięciu MC: Nori da Funky Shibire-sasu, HIDDEN FISH, CRYSTAL BOY, Yasu Ichiban? i g-ton. Ten wydany pod koniec 2005 roku krążek to dwanaście piosenek wartych przesłuchania.
Intro 5MC & 1DJ (Theme from nobodyknows+ pt.13) to pierwszy kawałek, który jednocześnie dobrze prezentuje słuchaczom to, czego mogą się spodziewać w dalszej części płyty. Zespół ogłasza się w refrenie słowami "5MC and 1DJ”, a muzyka w tle jest prosta, lecz zaraźliwa, z imprezową atmosferą świetnie wprowadzającą słuchaczy do drugiego utworu. Douyo ma bardzo latynoski charakter, który zawdzięcza grze akustycznej gitary i beatowi tworzonemu przez Yasu Ichiban? w tle. Angielskie słowa refrenu "Why Can’t We Be Friends?” brzmią dobrze, a zachodni słuchacze szybko zaczną go podśpiewywać.
Następujące piosenki utrzymują imprezowy nastrój, choć Yado Nashi jest ciut wolniejszy niż wcześniejsze kompozycje. Nie jest to jednak ballada, ale kawałek, który dzięki grze gitary i skocznemu rytmowi postawi wszystkich na nogi. Jeśli Yado Nashi zachęciło was do tańca, to wydany wcześniej Shiawasenara Te wo Tatakou na pewno z parkietu nie pozwoli wam zejść. Wokale zespołu w akompaniamencie gry rogów i zaraźliwego beatu rozbrzmiewają bardzo dobrze, przeskakując z partii jednego z chłopaków na należącą do następnego. Z pojawiającymi się angielskimi partiami, numer jest niebezpiecznie bliski utknięcia w głowach słuchaczy na długo. Szósty kawałek na płycie to tak naprawdę pierwsza zmiana w nastroju płyty – zwalnia imprezowe tempo z Shiawasenara Te wo Tatakou. Ten kawałek wyróżnia się tym, iż wszyscy MC śpiewają chwilami razem, harmonizując swe głosy. Ten dość niewinny element utrzymuje zainteresowanie słuchaczy i wybija się na tle innych kompozycji z tej płyty.
Siódma pozycja na płycie, Kiseki ni Kanpai, przyspiesza nieznacznie dzięki zabawnej grze pianina, a po niej pojawia się Hello! (Theme from nobodyknows+ pt.14). Ten z kolei prowadzi do kolejnej wolniejszej kompozycji i całkiem ładnego Mebae. Jako że ma nieco prawie pięć i pół minut, może niektórym się wlec, ale rekompensuje to następna piosenka, Eru Miradooru Tenbou dai no uta. Zaczyna się grą pianina i wraca do nastroju z pierwszej połowy albumu. Wokalne partie kolejno wyśpiewują wszyscy członkowie, zanim znów razem pojawiają się w refrenie, zrywając słuchaczy na nogi.
Następnie usłyszymy kolejny krótki motyw, a po nim ostatni numer na albumie, Sweet Soul Music. Jest ciut pogodniejszy niż otwierający album kawałek, to typowy przykład tego, co spodziewalibyśmy się usłyszeć na imprezie. Beat po raz kolejny ma latynoski charakter, co też tak naprawdę przewodzi całemu wydawnictwu, a wokale brzmią bardzo dobrze. Jedyną małą wadą Sweet Soul Music jest to, że kończy się bardzo nagle, co tak naprawdę wprawi w osłupienie każdego imprezowicza, zastanawiającego się, gdzie podziała się muzyka, a zdawszy sobie sprawę z tego, że to już koniec, zacznie domagać się powtórki całego albumu.
Dla tych zainteresowanych zapoznaniem się ze sceną hip-hopową w Japonii czy też dla tych znudzonych amerykańskimi tworami, ta grupa to strzał w dziesiątkę. Każdy z MC wprowadza swój własny styl do piosenek, a unikalny muzyczny talent DJ MITSU pozwala formacji tworzyć wyjątkowo świeże i nowe kawałki.