DOREMIdan powróciło z elektryzującym albumem.
Yuugure Line był pierwszym albumem DOREMIdan od czasu reformacji na początku 2008 roku. Był to wyczekiwany krążek kwintetu, a Yuugure Line świetnie spisał się w roli elektryzującego powrotu.
Yuugure Line zaczyna się bardzo obiecująco utworem Boku no koe, kaze to tomo ni, który jest chyba jednym z najciekawszych otwieraczy albumów. Prosta gra kontrabasu kontrastuje z wysokim głosem Makoto w niewinnej, nostalgicznej melodii. Ta z kolei stopniowo przekształca się w majestatyczny popis orkiestry z niesamowitą solową grą gitary i riffami w stylu X JAPAN. Z kolei My Love My Life to huczący hymn bazujący na jazzie, visual kei i popie, łącząc te gatunki w skocznej piosence, która pozostaje w głowach na długo. Gitarzyści Ryu i Ken uzupełniają się wzajemnie grą na swych instrumentach, zachwycając solową grą w przejściu i wspólną w dalszych częściach utworu.
Ten radosny nastrój płyty otrzymuje dodatkowy big bandowy wymiar Shinjouron, a interesująca gitarowa gra łączy się z instrumentami dętymi, tworząc funkowy kawałek, przy którym nogi same zaczną się ruszać. Betray Dead Escape także prezentuje coś innego niż poprzednicy - utrzymany jest w tradycyjnej rockowej stylistyce. Usłyszymy w nim mocną grę basu Shinjiego oraz grę podwójnych gitar Ryu i Kena, wijących skomplikowane riffy. Z takim instrumentalnym wsparciem, głos Makoto wydaje się jednak ginąć gdzieś we tle.
Mugen yoto kontynuuje ten ciężki trend, choć ma w sobie wyraźne, przeraźliwe brzmienie stworzone przez syntezatorowe efekty. Ponadto gra gitar buduje szaloną, dekadencką podróż kolejką górską po muzyce, wprowadzając słuchacza w gotycki klimat. Śpiew Makoto trafnie oddaje ten nastrój - jego głos przechodzi w niższe tony i zmienia się z łagodnych do ostrych. Tasogare Trapezium powraca do szybkich brzmień szaleńczym bębnieniem, przerywanym krótkimi krzykami Makoto. Jego śpiew w refrenie brzmi, jakby był a capella, gdyż szybka gra gitar nagle milknie, pozostawiając wyłącznie wokal i grę perkusji. Ten trend kontynuuje także Sore demo sekai wa mawaru no desu, ale jest w nim więcej krzyków i zaraźliwych, poprockowych wstawek, a całość rywalizuje z My Love My Life w zakresie jakości muzyki. To właśnie ta piosenka, bardziej niż którakolwiek inna na płycie, pokazuje, jak szczegółowo dopracowany jest ten album.
Niestety, nie można tego samego powiedzieć o kilku kolejnych piosenkach. Mimo że jest zagrana poprawnie, o Sayonara Remember łatwo się zapomina, a gra prowadzącej gitary jest zbyt piskliwa. Łagodny wokal Makoto niesie utwór, ale kłóci się to z huczącą grą pozostałych instrumentów. To samo można powiedzieć o balladzie True Rain, w której jedynie niesamowite gitarowe solo zapada w pamięć. Głos Makoto jest tutaj nieco zbyt ostry i wyraźnie niedopasowany w końcowej części piosenki. Szkoda, bo do tego momentu album oferował bardzo dobre kawałki, utrzymujące równowagę pomiędzy rockiem, jazzem i muzycznymi eksperymentami.
Album zamyka porządny numer Kakuekiteisha meguri ai, w którym zespół powraca do retro z lat 50. oraz lekkich i beztroskich wokali. Gitary płyną po melodii utworu za silną linią basu, utrzymując wszystko w ryzach. Piosenka jest zabawna, skoczna i zamyka płytę pozytywnym nastrojem.
Pomimo kilku gorszych chwil, Yuugure Line to prawdopodobnie jeden z najmocniejszych albumów w dyskografii DOREMIdan. Początkowe muzyczne eksperymenty są przyjemne, a całe wydawnictwo jest dopracowane i zrównoważone.